Cześć!
Dziś będzie kilka słów o – niezwykłej pod niemal każdym względem – płycie.
Żywizna plays Zaświeć Niesiącku and other Kurpian songs
Pierwsze słowo, które przychodzi mi na myśl to zaskoczenie – słuchałem Raphaela i Pani Genowefy na żywo, na bieżąco zapoznawałem się z udostępnianymi informacjami na temat nagrywania albumu, poznałem też obszerne fragmenty nagrań z łódzkiego występu a wszystko to, mimo że często poruszające, ciekawe i intrygujące… niespecjalnie ma się do zawartości tego albumu.
Wcześniej odbierałem ich działalność jako, poniekąd przygodne, spotkanie dwóch, choć w pewien sposób sobie bliskich, to jednak odrębnych światów – tu jest inaczej. Szybko objawia się (i utrzymuje już do końca) brzmieniowa, muzyczna, emocjonalna i dramaturgiczna spójność.
Ogromne znaczenie ma realizacja – całość została nagrana w kilku (kilkunastu?) lasach i to jak te warunki odcisnęły się na zawartości płyty, pozostaje oszałamiające. Odgłosy owadów, ptaków, echo (i wiele innych) są w fakturze nie mniej wyraźne niż gitara i głos. Ta nieuporządkowana, głośna, bezpardonowa i na swój sposób przecież dzika rzeczywistość przynosi coś kojącego i zarazem ożywczego.
Instrument i gra Raphaela oraz głos Pani Genowefy konweniują z nią (i ze sobą nawzajem) bardziej niż mógłbym się spodziewać – brzmienie gitary jest szorstkie, przelotnie dosadne, jednak każdy dźwięk po chwili dąży do łagodnego i przejmującego rejestru. Obecny bywa też delikatny i cichy fazer (lub inny, istotowo bliski mu efekt) utrzymujący część partii gitarowych w powietrzu nieco dłużej – dzięki czemu nie opadają wprost ku ziemi, rozpuszczając się gdzieś po drodze.
Wokal zaś bywa różny – niekiedy na samym przodzie, zdecydowanie angażujący percepcję, a czasem poważnie oddalony, ale zawsze wychodzący od krzyku, silny i bezpretensjonalny.
Największą zaletę współpracy wokalno-instrumentalnej widzę jednak w kalejdoskopowości nastrojów – przy użyciu, teoretycznie, niewielu środków udało się wytworzyć intrygującą, wielowątkową i wciągającą fabułę, w której jest miejsce na śmiech, smutek, zamyślenie i zapomnienie, a wszystko dzieje się płynnie i nad wyraz prawdziwie, co podkreślają życiowe, proste i jakże bliskie każdemu, ludzkie historie.
Ta muzyka zaprasza, przyciąga i choć wymaga skoncentrowanego i pełnego odbioru, to odwdzięcza się za poświęconą uwagę po wielokroć, żegnając się też w odpowiedniej chwili, acz ten kończący album 30 sekundowy leśny gwar brzmi raczej jak do usłyszenia.