Cześć!
W nie tak dawnej relacji z II dnia Mózg Festivalu wspomniałem:
Gra Wojtka Mazolewskiego zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Nieważne czy grał pojedyncze, powolne przeciągłe frazy, czy po prostu trzymał groove, czy rozrzucał energię we wszystkich dostępnych kierunkach. Czy robił to palcami, kostką, na basówce czy elektrycznym kontrabasie – wszystko jedno. Zawsze był świetny i stylowy, a jego artykulacja nie do podrobienia, dlatego na pewno nie było to nasze ostatnie spotkanie.
Pacta sunt servanda…
Pink Freud plays Autechre / 13.10.2016 / Blue Note, Poznań
Przed wejściem do Blue Note niewiele wiedziałem o Pink Freud, a jeszcze mniej o Autechre. Bydgoski koncert WMQ i myśli, które po nim zostały były jedyną motywacją prowadzącą mnie wówczas do klubu i choć przez lata oswoiłem nieco stan pozytywnego zaskoczenia, to samo wspomnienie tego co miało miejsce kilkanaście dni temu, pozostaje do dziś (!) nośnikiem dużych emocji.
Bo to jeden z koncertów odświeżających pojęcie muzyki – wydarzenie mające w sobie coś z przewrotowego ciosu, który silnie i gwałtownie pobudzając percepcję, wyzwala poczucie nieskrępowanego spełnienia; synergia konsekwentnie i zdecydowanie realizowanej artystycznej wizji, charyzmy wynikającej z biegłości wykonawczej każdego z instrumentalistów, uderzającej chemii wewnątrz zespołu oraz świadomego operowania brzmieniem i dynamiką.
Efekt określiłbym – może niezbyt ładnie i pozornie alogicznie – przyjemnym wypruwaniem żył. Ładunek energetyczny bywał tak wszechogarniający, że natychmiast przywodził na myśl ogromny wysiłek, jednak wystarczyło otworzyć oczy, by okazało się, że kreowanie tak ofensywnej (acz nie tyko) muzyki przychodzi grupie z onieśmielającą łatwością, mającą swe źródło w bezwarunkowej, niemal biologicznej, muzykalnej łączności.
Synteza, głównie szybkostrzelnej, precyzyjnej i intensywnej perkusji, osadzającego barytonu (niestety nie zawsze z mojej pozycji należycie słyszalnego), swobodnej, poniekąd nonszalanckiej trąbki, zróżnicowanego, ale zawsze plastycznego i kroczącego płynnie basu, a także obecnych w – raz mniejszym, raz większym – natężeniu efektów o dubstepowym / drum and bassowym rodowodzie zbudowała wielopłaszczyznowe bogactwo przenikających się wzajemnie barw, w których widzę tożsamość Pink Freud.
I tak, zderzenie szorstkiej, przechodzącej przez ciało ściany basu, bijących talerzy i… niezobowiązujących, zwiewnych melodii jaśniejącej sekcji dętej pozostanie w mej pamięci na długo. Podobnie jak reszta tego – wierzę, że ważnego również dla samych muzyków – koncertu.
A, że panowie Adam Milwiw-Baron, Rafał Klimczuk, Karol Gola i Wojtek Mazolewski niebawem znów zjawią się w Wielkopolsce, pozostaje mi powiedzieć: do zobaczenia.
Fotografia: Maks Krybus
Jeden komentarz Dodaj własny