Kiedyś Jerzy Mazzoll powiedział mi: „Nie myślę o takich ćwiczeniach, o których wspomniałeś w pytaniu, tylko o GRANIU NAPRAWDĘ, bo ja czasem przecież też nie dotykam klarnetu przez dwa tygodnie, ale w tym czasie czytam książki, chodzę na koncerty, gram na innych instrumentach – oczywiście nie jako multiinstrumentalista, bo nie lubię multiinstrumentalistów i uważam, że ktoś taki zawsze na czymś źle gra, jednocześnie na niczym nie grając dobrze.” Na bieżąco ochoczo się z nim – w myślach – zgodziłem i co do zasady sensu largo zgadzam się nadal, ale od każdej reguły są wyjątki i taki „wyjątek” obchodzi dziś 70 urodziny.
To oczywiście Józef Skrzek, którego najpierw uwielbiałem przede wszystkim na basie (i kto wie czy właśnie dzięki niemu nie zacząłem baczniej kierować uszu w kierunku niskich częstotliwości). Później zachwycał mnie na moogu, przez co w swej zuchwałej krytyce brzmień syntezatorowych – którą generalnie kontynuuję do dziś – czuję zawsze ukłucie wewnętrznej odpowiedzialności wołającej o pewną powściągliwość. W kolejnych latach nie mniejsze wrażenie robił na mnie jako hammondzista, pianista i organista, a relatywnie niedawno doceniłem również to jak operuje głosem.
Może już kiedyś o tym wspominałem, ale ta myśl jest na tyle silna, że powtórzę – Józef Skrzek to moim zdaniem jeden z bardzo, ale to BARDZO niewielu artystów, którzy mając za sobą pół wieku (!!!) grania są wciąż ŚWIETNI i nadal potrafią tworzyć fantastyczne płyty, które wcale nie muszą stylistycznie nawiązywać do przeszłości.
I to jest coś co, tak naprawdę, nie mieści mi się w głowie. Nie potrafię wyrazić tego jak ogromne robi to na mnie wrażenie, tym bardziej, że jego postawa wciąż – poza tym, że jest arcyaktywna – kojarzy mi się z jakąś walką, naporem i intensywnością. I tak odbieram również rdzeń jego muzyki, który na żywo – uważam – zawsze słychać.
Dlatego też, składając życzenia, czuję się trochę głupio… – chciałbym, żeby one były bardziej dla niego niż dla mnie, ale przecież dobrze wiem, że w praktyce miałyby się przełożyć na kolejne lata występowania, czego chciałbym być świadkiem…
Mimo tej niezręczności – Panie Józefie, wszystkiego co dobre, piękne i wartościowe. Oby tego było jak najwięcej i trwało jak najdłużej.