Operacja Pocisk

Witaj!

dziś wpis nieco inny, bo na koncerty w październiku trochę mi nie po drodze, z czego się nawet ostatnio ucieszyłem!
Co prawda sam w to nie do końca wierzę, bo mimo że mam rodzinę i swoje przeróżne obowiązki i radości, to do dziś na truizm „nie samą muzyką żyje człowiek” reaguję pewnym zdziwieniem i jak rasowy narkoman myślę, że szkoda. 
Po latach, wreszcie, do mnie dotarło, że to zjawisko do tego stopnia zdominowało moje spojrzenie na rzeczywistość, że nie zawsze muszę go doświadczać – ono po prostu jest przy mnie, czy mam na to ochotę, czy nie.
Warunki koncertowe są mi bliskie do tego stopnia, że rzeczywistość jest im poniekąd podporządkowana i takiej też – koncertowej – podlega ocenie. 
Dlatego podczas wizyty w operze stwierdziłem, że wystawiane przedstawienie ma znaczenie drugorzędne.

Warunki, w których dane mi było słuchać próby orkiestry sprawiły, że nie potrzebowałem nic więcej.
Jakieś pół godziny totalnego, zupełnie nieświadomie uzyskanego, free jazzu, tylko na inne instrumenty i to w jakości która sprawiła, że coś mną szarpnęło. Napiszę wprost – uważam, że tak nagłośnione są koncerty w niebie.
Aż trudno to oddać słowami – słyszałem każdy najmniejszy szelest pośród kilkudziesięciu innych instrumentów które do mnie szeptały a jednocześnie były jak bardzo wyraźny głos, i to bez udziału głośników!
Coś niewyobrażalnie wspaniałego.

I tu pojawia się wątek główny, już nieco mniej optymistyczny, ponieważ gdy już się otrząsnąłem strzelił mnie przysłowiowy chuj. W jednej chwili poczułem się oszukany i nabity w butelkę kilkaset razy. 
Pytam – jak to jest możliwe, że coś tak wspaniałego jak rock, blues, jazz czy co tam jeszcze, dało się zepchnąć do obleśnych piwnic zwanych często klubami, których warunki akustyczne, można śmiało przyrównać do tych, którymi dysponuje np. katowicki tramwaj?

Natychmiast nabrałem wrażenia, że muzyka nazwijmy to kolokwialnie elektryczna, jest w oczach świata wciąż tak naprawdę uznawana za sprawę błahą i niewartą uwagi, którą w szczegółach takich jak dźwięk , uważam należałoby jej poświęcić.
Co gorsza ani słuchacze, ani artyści przeciwko temu nie protestują, bo gdyby tak było to przecież nie musiałbym tego wszystkiego pisać.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z kolosalnego uogólnienia jakiego się dopuściłem, ale wszystko po to żeby jasno wyrazić swój przeogromny sprzeciw wobec tej sytuacji, ponieważ mogłaby ona wyglądać zupełnie inaczej i jestem o tym szczerze przekonany.
Nie wiem jeszcze czy kiedykolwiek coś z tym zrobię, ale chcę i zawczasu nadaję tej operacji kryptonim pocisk.

Może któregoś lepszego, spokojnego dnia?

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s