Elegant z Mosiny

Cześć!

Ku mojemu zdziwieniu, fala wspomnień nie ustępuje, choć tym razem cofam się zaledwie kilka miesięcy.
To jedno z tych wydarzeń, które po prostu musiało poczekać na czas swego podsumowania, bo gdy zabierałem się za ten wpis na bieżąco to jakoś nie żarło, choć to nawet za dużo powiedziane.
Z natłoku myśli i różnych wątków, które chciałem wtedy poruszyć, w mojej głowie zaczął się tworzyć plan wpisu, który już na etapie projektu wyrzuciłem do śmietnika.
Jak widać, część przeżyć musiała po prostu ulecieć, dzięki czemu mam nadzieję uda się to wszystko jakoś okiełznać.

Ogólnopolskie Dni Artystyczne z Gitarą – Mosina 12-13.04.2013

Do dziś nie do końca potrafię zrozumieć dlaczego o takiej inicjatywie dowiedziałem się dopiero w tym roku, w ogóle nie miałem pojęcia, że Mosina to jakieś koncertowe miejsce.
Przed minionym kwietniem uważałem, że to po prostu jedna ze stacji kolejowych w drodze do zdaje się Wrocławia i nic poza tym, więc tym bardziej zaskoczenie było gigantyczne.

Pierwszego dnia pojawiłem się na jakąś godzinę przed pierwszym występem i po pobieżnym rzucie okiem, stwierdziłem, że organizacja i miejsce naprawdę robią wrażenie. Mimo, że sam MOK jest wewnątrz bardzo grzecznym miejscem, to atmosfera była naprawdę niezła. Dużo ludzi, klasyczny koncertowy szum i pewien dreszcz emocji – bomba.

Pierwszym zespołem tego wieczoru był Eugeniusz Kowalski i powiem, że było to naprawdę solidne otwarcie. Muzycy, mimo że mają średnio po 20-25 lat, grają niezwykle dojrzale i nie mam tutaj na myśli technicznego aspektu ich grania, mimo że i pod tym względem kładą wielkopolską scenę, nie tylko młodzieżową, na łopatki.
Już teraz można zaobserwować pewien, błysk (eu)geniuszu  – otóż panowie, podobnie jak powiedzmy BB King,  grają bardziej z siebie niż z nut, co w tym ułożeniu cieszy szczególnie dlatego, że zespół składa się z mocno akcentujących swoje miejsce indywidualności.
Oszołomił mnie w zasadzie każdy. Gitara z basem pyta jazzująco w tle (bas ciepły, dźwięki gitary jakby upłynniały się w czasie) robiąc nieziemski podkład klawiszom i perkusji.
Piano również ma trochę wspólnego z jazzem pomieszanym z  awangardą i choć lider wydaje się być bardzo spokojnym i grzecznym facetem, to niektóre solówki były wewnętrznie drapieżne.
Perkusista jest natomiast kosmitą.
NIGDY nie słyszałem aby człowiek wydawał z perkusji takie odgłosy, ten instrument zaczął śpiewać!
Każdy dźwięk stanowił zupełnie osobny temat, przy okazji otwierając jakąś przestrzeń komunikacyjną między tym, a innym światem z pogranicza ziemi i dźwięku.
Coś niesamowitego!
Zestaw jakimś cudem nie odfrunął.

Jeżeli miałbym wskazać słabsze punkty to na pewno dźwięk – momentami było sporo bałaganu, a także pan obsługujący sample (nic ciekawego nie dodał, a zabierał mi pewną naturalność tej muzyki) oraz pewna nieorganiczność grania. Eugeniusz Kowalski to jeszcze nie jest jedno ciało. Moim zdaniem było kilka momentów gdzie trochę grał „każdy sobie”, ale mam nadzieję, że to kwestia czasu.  Mimo że soulu i R&B nie słucham – porwali mnie.

to be continued

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s